SZKOLNY PROJEKT GHANA 2009 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2009-08-02 00:52:19
dzień 27 - z Sunyani do Accry

Bagaże przygotowaliśmy już dzień wcześniej. Wszystko jest  zapięte na ostatni guzik. Kilka chwil przed wyruszeniem zapada decyzja, że  jedziemy trzema samochodami: dwoma busami w jednym z nich podróżują  nasze bagaże oraz ksiądz Jerzy,  w drugim my oraz kierowca, a w trzecim samochodzie typu jeep  jedzie brat Paulo wraz z Dorotheą. Już na samym początku drogi okazuje się że niezbędne jest uzupełnienie  paliwa.  W tym celu zatrzymujemy  się na pobliskiej stacji benzynowej. Bak każdego auta zostaję maksymalnie napełniony. Przed nami 400 km. Po drodze zauważamy sporą ilość ludzi ubranych na czarno i czerwono.  Jak wiemy z naszych wcześniejszych doświadczeń są to ludzie biorący udział w uroczystościach pogrzebowych. Po około dwóch godzinach jazdy docieramy do Kumasi, stolicy plemienia Ashanti. Przejazd przez to drugie co do wielkości w Ghanie miasto zajmuje  nam około 40 minut. Spowodowane jest to  korkami oraz różnego rodzaju utrudnieniami związanymi z pracami drogowymi. Jak się okazuje 40 minut to czas rekordowy! Udaje nam się osiągnąć to tylko dzięki skrótom, które są  znane naszym kierowcom.  W Kumasi przejeżdżamy przy stadionie. Jest zupełnie nowy. Z tego co wiemy oddano go  do użytku na  zeszłoroczne rozgrywki pucharu narodów Afryki,  których gospodarzem była Ghana.

Jakieś 60 km za Kumasi, podobnie jak w drodze do Sunayni,  zatrzymujemy się w miasteczku o wdzięcznej nazwie Koko u sióstr werbistek. Dzięki ich życzliwości jemy obiad. Posiłek ten  okazuje się dużo lepszy od tego jaki jedliśmy w czasie naszej poprzedniej wizyty. Jest gotowany jam, ryż, kapusta gotowana, mięso w sosie, a na deser owoce tj. ananas oraz papaja. Niestety nie zastajemy naszej znajomej siostry z Polski,  która jak się dowiedzieliśmy przebywa obecnie na zasłużonym urlopie. Po godzinnej przerwie ruszamy w dalszą podróż. Jest ona  bardzo uciążliwą z powodu stanu tutejszych dróg. Nie mniej jednak widać postęp. W wielu miejscach prace drogowe posuwają się do przodu. Tak więc nie tylko podziwiamy, ale i doświadczamy bardzo długich odcinków równej jak stół drogi z szerokimi poboczami. Mamy także okazje jechać fragmentami autostrady, za którą kierowca płaci niespełna 1 cedis.  Po wielu trudach i niewygodach docieramy  w końcu do Accry. Przejazd przez miasto zajmuje nam zgodnie z przewidywaniami księdza Jerzego około godziny. Gdy tylko dostrzegamy  tablicę: ,,Welcome to Tema’’ wiemy,  że jesteśmy już prawie u celu naszej podróży. Śledzimy trasę tak dobrze nam już znaną z wycieczek,  które odbywaliśmy  na początku naszego  pobytu. Gdy docieramy  do Ośrodka Szkolnego Salezjanów w Ashaiman jesteśmy rozlokowani w pokojach domu inspektorialnego. O godz. 18.30 wraz z salezjanami niektórzy z nas uczestniczą w modlitwach wieczornych. Po nich  z wielkim apetytem jemy  kolację. Po posiłku udajemy się do pokoi,  aby odpocząć po długiej i wyczerpującej podróży i aby nabrać sił na następny dzień . Ostatni pełny dzień w Afryce.Niektórzy z nas oczekiwać będą jeszcze na dwie wolontariuszki z Polski, które dzisiaj przylatują do Ghany, aby rozpocząć swoją całoroczną pracę w Boys Home w Sunyani. Jak się okazuje dziewczyny szczęśliwie docierają do domu salezjanów o godz. 21.00.  Są uśmiechnięte i szczęśliwe, między innymi dlatego że wraz z nimi są ich bagaże. My także mamy wiele radości ponieważ jedną z nich jest nasza szkolna koleżanka, absolwentka szkoły Paula Łuszczek.

Jacek Jabłoński




Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com