SZKOLNY PROJEKT GHANA 2012 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2012-07-24 23:03:13
POŻEGNANIE Z SUNYANI, YOUTH 4 LIFE, GOŚCINA

Przemierzając kilkanaście straganów wypełnionych różnorodnym asorytymentem - jaskrawymi owocami, różnobarwnymi warzywami, czy materiałami użytku domowego jak choćby prostymi chemikaliami, wyrobami tkackimi oraz metalurgicznymi - docieramy do stosunkowo niewielkiego pomieszczenia, w którym od roku 2009 funkcjonuje biuro Don Bosco Youth 4 Life. Instytucja, która powstała z inicjatywy Salezjan, wsparta działalnością ludzi świeckich oraz zapałem młodych, zajmuje się szerokopojętą edukacją młodzieży w kilku odrębnych kierunkach. W siedzibie biura przyjmuje nas koordynatorka projektu Getrturde, która wyjaśnia pobudki założenia owej instytucji oraz cele swojej działalności. Należy zauważyć, że pracownicy biura zajmują się szerzeniem fundamentalnej wiedzy z zakresu chorób wenerycznych (w sposób szczególny AIDS/HIV) oraz profilkatyki uzależnień narkotykowych kierując swoje wykłady czy prelekcje do młodzieży, która edukuje się w pobliskich liceach bądź technikach. W owych naukach szczególne miejsce zajmują sprawy dotyczące seksualności młodych oraz problemu aborcji, który w Ghanie (oraz większości krajów Afryki rozwijającej się) urósł do niewyobrażalnych rozmiarów. Jedynie w Sunyani, a więc miejscowości, w której żyje zaledwie kilkadziesiąt tys. ludzi, KAŻDEGO DNIA dokonuje się blisko 90 aborcji. Koszt przeprowadzenia operacji, ktora stała się niemalże rutynowym zabiegiem, w niektórych najtańszych klinikach bądź prywatnych gabinetach opiewa na kwotę 30 GHC, a więc ok. 60 złotych.
Po powrocie do buszu, w którym znajduje się nasz tymczasowy dom, w jednym z pomieszczeń czeka na nas znajomy ks.Piotra zajmujący się ludowym rzemiosłem. Rozpościera kilkanaście szmacianych toreb, z których wyjmuje ręcznie tworzone przedmioty. W  dużej mierze są to wyroby z mahoniu bądź hebanu czy też barwną biżuterię, która zachywca przede wszystkim kobiecą część grupy. Po udanych pertraktacjach, dzięki wpływowej sile naszego opiekuna udaje nam się znaleźć konsensus - opuszczając rynkową cenę do minimalnych kosztów. Z niewielkim opóźnieniem rozpoczynamy dziś lunch, który składa się z lokalnego specjału - a więc Fufu, w którego skład wchodzą jam, kasawa oraz plantain, czyli owoc, który wyglądem przypomina banana. Tutejszy przysmak zaspokaja nasze żywieniowe potrzeby. Kończąc porę obiadową przechodzimy do pokoi, aby zająć się  pakowaniem naszych bagaży. Finalny moment naszego pobytu zajmuje nam blisko 2 godziny.
Około godziny 18.30 wyruszamy na pożegnalną kolację przygotowaną przez przyjaciela tutejszych salezjan Wiliama, który wraz ze swoją najbliższą rodziną gotuje dla nas wspaniałą fasolę oraz plaintain, o którym wspomniałem nieco wcześniej. Należy wspomnieć, że nasz gospodarz 2 lata temu odwiedzał Polskę, także Wrocław,  w ramach jednego z projektów integracji międzykulturowej dla Polaków, Ghanijczyków i Austryjaków. Chcąc wypełnić polski opowiązek gościnności oraz udowodnić nam swoją wiedzę na temat kultury naszego kraju, przywitał nas chlebem i solą oraz potrójnym pocałunkiem. Wiliam zajął się nie tylko polskim, ale również rodzimym obrządkiem witania gości, których należy posadzić w przygotowanym wczesniej pomieszczeniu, w którym znajdują się miska z wodą, ręcznik, potrawy oraz napoje. Zadaniem gości jest wypowiedzenie "reason", czyli pobudek, dla których się zjawili. W naszym imieniu wypowiada się ks.Piotr, który wyjaśnia gospodarzom dlaczego wybraliśmy jego domostwo i z jakiego powodu znaleźliśmy się w owym miejscu. Niedługo po tej krótkiej celebracji przechodzimy do spożywania potraw. Ciekawy jest fakt, iż ghanijczycy, którzy podejmują w swoim mieszkaniu jakichkolwiek gości pozostawiają ich samych w trakcie spożywania posiłku, dołączając do grupy zaraz po ich zakończeniu - rozpoczynają tym samym czas dyskusji. Wiliam łamiąc zasady lokalnego savoir vivre pozostaje z nami, aby opowiadać o swoich przygodach, które napotkał w trakcie podróży do Polski, oczekuję równie ciekawych informacji zwrotnych - chętnie dzielimy się naszymi pozytywnymi ocenami dotyczącymi jego kraju oraz ludzi, których mieliśmy okazję napotkać podczas naszej afrykańskiej misji. Blisko półtora godzinne spotkanie wieńczące pobyt w Sunyani kończy się według tradycyjnych przepisów, które nakazują gościom zapytać o pozwolenie opuszczenia mieszkania. Po udzieleniu zgody wychodzimy z pokoju, który oświetla niewielka jaskrawo-niebieska lampka odstrszająca wszechobecne owady. W bezpośrednim sąsiedztwie naszego gospodarza usytuowany jest niewielki meczet, w którym wyznawcy religi Islamu (których Ghanie jest dwa razy więcej niż katolików) przeżywają obecnie ramadan - surowe choć wyjątkowo głośne dzwięki wydobywają się z wieży świątyni - niebieskiego minaretu.Wróciwszy do ośrodka, dopakowujemy do naszch walizek drobne rzeczy i ostatecznie  wstawiamy je do bagażnika busa, którym o godzinie 5.00 następnego ranka wyruszymy do Accry, a właściwie do miejscowości Ashaiman sąsiadującej bezpośrednio ze stolicą Ghany.
W ostatnim momencie okazuje się, że torba pani Ani gubi swoje zawieszenie co uniemożliwia jej swobodny transport. Pisanie reportażu przerywa mi huk drzwi i krzyk Ali wykrzykującej kolokwialnie "gdzie jest mój kapelusz". Rzeczy, które w wyniku różnych przygód zostały zagubione czy też straty finansowe poniesione w wyniku kradzieży są jednak niewspółmierne do pozytywnych emocji, wspaniałych doświadczeń w prowadzeniu zajęć z dziećmi czy satysfakcjonującego zmęczenia w trakcie przebudowy pomieszczeń szkolnych. Spełnieni choć smutni spędzamy wspólnie ostatnie chwile w Sunyani, rozmyślając o podróży, u której końca znajduje się Polska, Wrocław, a wreszczie dom i rodziny, za którym tak bardzo się stęskniliśmy.

                                                                   Karol Kotowicz

kasawa - 1 składnik FUFU

jam - 2 składnik FUFU

plantein - 3 składnik FUFU

produkcja FUFU z ugotowanego jamu, kasawy i plantein 

wyprodukowane FUFU

FURU z sosem PALM OIL (ryba, kurczak, papryka, pieprz,czosnek)

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com