SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – LIBERIA 2014

2014-07-25 11:41:10
ANGLIELSKI LIBERYJSKI JĘZYK

Po zajęciach lekcyjnych wszyscy zbierają się w głównej hali aby zjeść lunch. My też udajemy się na posiłek. W jadalni salezjanów jemy przygotowany dla nas makaron z sosem. Niekórzy jednak jedzą z wszystkimi ryż z miejscowym sosem i z mięsiem tzn. z kośćmi. Wśród nich ks. Jerzy. Pomimo zjedzenia nie wielkiej porcji wracamy na dół bardzo zadowoleni. W przerwie pomiędzy posiłkiem, a mniejszymi grami mamy czas na spędzenie go z innymi animatorami. Pomimo bariery językowej, w trakcie tego krótkie pobytu udaje nam się nawiązać wiele przyjaźni. Problem z porozumieniem się z tubylcami wynika z tego, że liberyjski angielski różni się od tego, którego uczymy się w szkole. Przede wszystkim wymową, akcentem i wieloma zapożyczeniami z języków lokalnych. Został nawet stworzona książka dla podróżników mająca na celu ułatwienie i pomoc w zrozumieniu tak zwanego Liberian English. „Cracking the Code” autorstwa Johna-Marka Shepparda. Jest to swoisty tłumacz pomiędzy dwiema różnymi wersjami języka angielskiego. Zawiera wyjaśnienia wielu wyrazów i zwrotów używanych na co dzień przez mieszkańców Liberii. Zwrotów takich jak: „zamakolo” – starszy mężczyzna, któremu udało się zdobyć kobietę z pomocą sowich dóbr materialnych, „zam” - idiota, „bubbles” – narkotyki w formie tabletek, „cat eye” – wyraz stosowany do określenia oczu jaśniejszych od brązowych oczu czarnoskórych, „hobojoe” – prostytutka. Sam słownik wyrazów zajmuje 150 stron, ponad to w książce znajduje się historia języka, liczne objaśnienia gramatyczne oraz liberyjska odmiana słowa „be” w różnych formach. Temat języka jest bardzo interesujący i wart dłuższego zagłębienia, gdyż sprawia on problem nawet biegle mówiącym po angielsku, a często nawet innym Liberyjczykom, ponieważ istnieje wiele odmiennych dialektów rozkładających się po całym kraju. Na szczęście inni animatorzy są dla nas wyrozumiali i starają się mówić powoli i wyraźnie, dzięki czemu możemy ich zrozumieć i współdziałać, przy organizacji różnego rodzaju gier, na które przyszedł właśnie czas. Wszyscy rozchodzimy się do przypisanych nam stanowisk. Kilkoro z nas ma możliwość podprowadzania zabaw samemu. Ostatnim punktem planu jest duża gra. Dzisiaj grupy rywalizują w „crazy basketball”, która rózni się tym od normalnej koszykówki, że gra odbywa się dwiema piłkami. Rywalizacja sięga tego stopnia, iż niektórzy z uczestników doznają bolesnych kontuzji wymagających hospitalizacji. Jednak w Liberii jeśli nie masz eboli czy malarii nie masz szans aby zostać przyjętym w szpitalu. Jestesmy świadkami rodzimych metod nastawiania kości. I nic nikomu nie przeszkadza, że poszkodowana dziewczyny przy tym wije się z bólu i krzyszy w niebegłosy. Dzień kończymy wieczorna kolacją, modlitwa i podsumowaniem. Na dole jeszcze chwila z Internetem aby uporządkować wszystkie sprawy w kraju. Po czym wszyscy udają się spać. Rozpoczyna się wymarzony odpoczynek. Mikołaj Dąbrowski


Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com