SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – LIBERIA 2014

2014-07-26 13:15:52
PAMIĄTKI I LĘŚNIE SZCZURY

Testy są dość dziwne, ponieważ na dzisiejszej matematyce niektóre klasy dostały pytania czysto teoretyczne, bez żadnych przykładów. Dobrym przykładem jest pytanie dla klasy 5, w którym trzeba napisać definicję odejmowania. Mury DBYC opuszczamy około 10.00. Pierwszym przystankiem jest kantor, ponieważ dwie osoby muszą wymienić euro. Przelicznik nikogo nie dziwi. Za 50 euro można dostać 5220 dolarów liberyjskich. Cała operacja wymiany pieniędzy trwała błyskawicznie szybko. Dzięki temu oraz dzięki wielkim korkom panującym w centrum nasz kierowca James nie musi parkować. Kolejnym przystankiem jest bazar z pamiątkami. Znajduje się on przy Amerykańskiej Ambasadzie i Ambasadzię Watykańskiej. Miejsce to polecone przez jednego z animatorów, który z nami jedzie. Tam spędzamy dużo czasu, ponieważ wybór jest dość bogaty. W budkach przypominających nasze wrocławskie targowiska można dostać wiele masek, bębny, biżuterię, obrazy i różne wyroby drewniane. Sprzedawcy są dla nas mili, jednak niektórzy awanturują się jako iż jesteśmy Polakami, a handlarze bardzo dbają jakość swoich produktów musimy targować cenę. Często udaje się zbić ją o prawię połowę. W ten sposób możemy spokojnie kupić dwie maski po 10 dolarów, albo średniej wielkości bęben za koło 12 dolarów. Następnie jedziemy na bazar w centrum Monrovii. Wraz z miejscowymi animatorami wchodzimy pomiędzy stragany. Jest to dość koszmarne przeżycie dla nas. Znajduje się tam ogromna ilość ludzi i brud, a na dodatek drogą płynie szambo które wypływa z kanału. Ciągle pada deszcz. Na szczęście jesteśmy tam tylko niecałe 30 minut. Mikołaj kupuje tylko koszulkę reprezntacji Liberii w piłce nożnej. Następnym punktem naszego wypadu jest kolejny sklep z pamiątkami. Znajdujący się w nimi asortyment wiele nie różni się od poprzedniego. Ceny są były bardzo podobne. Nie spędzamy tam wiele czasu, ponieważ większość z nas jest zmęczona. Tuż po wydaniu kolejnych pieniędzy jedziemy do naszego sklepu spożywczego prowadzonego przez Libańczyków. Są to to ostatnie zakupy w tego typu sklepie, toteż każdy kupił coś do naszej ojczyzny. Dużą popularnością cieszą się orzeszki made in Liberia, które są bardzo smaczne. Następnie jedziemy do ostatniego sklepu z pamiątkami. Maski, bębny, biżuteria, wszędzie to samo. Naszą uwagę przykuwają młodzi chłopcy sprzedajcy także w tym miejscu podrużującym samochodami ryby, nogi antylop, pancerniki, kury oraz leśne szczury zwane graskaterami. Nasz kierowca, młody salezjanin James mówi, że antylopy, pancerniki i graskatermy mogą mieć ebolę. Wskazuje na najbezpieczniejsze do sprzycia ryby. Ostatnim punktem naszej wyprawy jest dom dziewczynki, która wczoraj w czasie gry w koszykówkę uszkodziła sobie nogę. Dowiadujemy się, że u niej jest wszystko dobrze. Sprawia nam to radość. Dziewczynka ma tylko wybitą stopę. Po tym przystanku kierujemy się bezpośrednio już do naszego ośrodka. Tam czeka na nas kolacja. Podsumowujemy dzień, modlimy się i udajemy do swoich pokoi. Sen przychodzi szybko. Kuba Grata

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com