SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – LIBERIA 2014

2014-07-27 14:57:43
167 NIEPODLEGŁOŚĆ I PORZĄDKI

Dlatego po szybkim śniadaniu tuź przed godziną 10.00 jedziemy na paradę organizowaną co roku z tej okazji. Liberyjczycy gromadzą się w godzinach popołudniowych w swoich domach. Obchodzą to święto w gronie rodziny i znajomych spożywając wspólnie posiłek głównie ryż, bawią się przy muzyce. Jedziemy przez Matadi. Nie można zauważyć jednak jakiejś gigantycznej różnicy pomiędzy normalnym dniem a dniem niepodległości. Na ulicach spacerują ludzie ubrani w nieodświętny sposób. Przydrożne bazary działają i można zakupić w nich potrzebne rzeczy tak jak w dniu powszednim. Jedyną odmienną rzeczą, jaką zauważamy w naszej dzielnicy to ruch uliczny, który jest znacznie mniejszy. Na niektórych samochodach powiewają narodowe flagi. Przejeżdżamy przez Sinkor. Tam widzimy już coraz więcej zmian. Na lampach oświetlających drogi Sinkoru wiszą liberyjskie flagi. Jadąc zauważamy coraz większą liczbę policjantów. Na skrzyżowaniu zatrzymuje nas patrol monrovijskiej policji. Po chwili policjanci puszczają nas. James nie zważając na nikogo przejeżdża na skrzyżowaniu na czerwonym świetle. Jedziemy wzdłuż wybrzeża. Wszystkie warsztaty samochodowe, które dostrzegamy są otwarte. Mijamy Ministerstwo Obrony Narodowej Liberii, przy którym skupia się większość wojska stacjonującego w stolicy kraju. Dowiadujemy się jednak, że parada skończyła się 10 minut temu. Smutni ruszamy w drogę powrotną. Jedziemy wzdłuż samego „centrum politycznego” Liberii. Mijamy Parlament, Ministrestwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Sprawiedliwości. W czasie drogi powrtonej spotyka nas ściana deszczu. Resztę dnia spędzamy na terenie ośrodka. Po obiedzie ks. Jerzy organizuje spotkanie. Ogłasza, że dzisiaj będziemy musieli zrobić generalne porządki. Dziewczyny sprzątają swój pokój łazienkę oraz świetlicę. Chłopcy natomiast korytarz, swój pokój i łazienkę. Nudę zabijamy graniem w kalambury i w „państwa i miasta”. Na kolację jemy frytki z pikantnym ryżem i kurczakiem. W trakcie kolacji „przyjeżdża” do nas pizza. Potem kładziemy się spać. Mateusz Misiewicz


Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com