SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – LIBERIA 2014

2014-07-30 15:09:26
SMUTKU POŻEGNANIE I ODLOT

Zamiast udać się na lekcje, w swoich drużynach przygotowują afrykańskie kreacje. Poniedziałek czwartego tygodnia pólkolonii to Wybór Króla i Królowej. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem kreatywności każdej z grup. Ich stroje są wykonywane ręcznie z przygotowanych wcześniej materiałów: futer, tkanin, bransoletek, korali i innej wielokolorowej biżuterii. Nawiązują do plemiennych tradycji. Ich ciemne ciała ozdobione są przez namalowane na nich wzory i nazwy drużyn. Przedstawiciele muszą jak najlepiej wypaść przed jury. Najpierw król przedstawia swoją królewską rodzinę, później każda królowa musi zaśpiewać piosenkę. Oczywiście przychodzi czas na konkurencję na najlepiej tańczącą parę. Father Raphael wywołuje nas na scenę i z góry podziwiamy jak dzieci tańczą nauczone przez nas tańce. Królem i królową tegorocznego Holiday Campu zostają reprezentanci drużyny czerwonej. Nagle, niespodziewanie wchodzą animatorzy, którzy śpiewają przygotowaną dla nas piosenkę. Następuje najtrudniejszy dla nas moment. Pożegnanie. Wszyscy podchodzą do nas i ze łzami w oczach tulą się w nasze ramiona i łamiącym się głosem mówią – „Żegnajcie, będziemy tęsknić”. Wręczają nam drobny upominek na pamiątkę: zdjęcie i koszulkę z podpisami wszystkich animatorów. Ten gest rozczula nas i wzrusza do łez. My również przygotowaliśmy coś dla nich w podziece – koszulkę Salezu z naszymi autografami i słowami uznania. Szukamy również wielu naszych podopiecznych, aby spojrzeć na ich uśmiechnięte buzie ostatni raz. I tym razem na naszych policzkach pojawiają się łzy. Przy pożegnaniu z każdym z dzieci pojawia się wyjątkowa i niezapomniana chwila wzruszenia. Po czym każde dziecko udaje się do swojego domu, a my dopinamy walizki i spożywamy osatni afrykański posiłek. Tradycyjnie jest to ryż. Nadszedł czas końca naszej przygody z Afryką. Na lotnisko wyruszamy oczywiście z ponad godzinnym opóźnieniem, jednak nie przeszkadza nam to, ponieważ jesteśmy bardzo mile zaskoczeni, że część z naszych przyjaciół mimo ogromnej ulewy zdecydowała się jechać z nami na pace auta. Niestety, ze względu na bezpieczeństwo i profilaktykę przed ebolą na lotnisko wchodzą tylko tosoby, które opuszczają Monrovię. Zmuszeni jesteśmy uściskać po raz ostatni naszych znajomych przed bramą lotniska. Bezproblemowo przechodzimy odprawę. Na koniec jeszcze afrykańska niespodzionka. Nie mogłoby by być inaczej. Przed odprawą poszportową pracownicy, specjalnym urządzeniem, skierowywanym w nasze ucho badają temperaturę szukając w nas eboli. Ze smutkiem udajemy się na pokład samolotu. Rayal Air Moroc wznosi się ponad ziemię, a my zabieramy ze sobą wiele cudownych i wyjątkowych przeżyć. Afryka jest w nas i z nami. Ania Pawelec

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com