SZKOLNY PROJEKT SYBERIA 2010 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2010-07-09 16:42:37
PIERWSZA GRANICA ZA NAMI

Podróż czas zacząć! Jest godzina 9.45 odjeżdżamy spod szkoły w kierunku granicy, przez Oleśnicę, Wieluń, Piotrków Trybunalski (gdzie pozwoliliśmy sobie na krótką 30 min przerwę), Rawę Mazowiecką, Górę Kalwarię i Siedlce. Ku zdziwieniu większości grupy drogi, które przemierzaliśmy zasługują na pochwałę i nie są takie złe jak się powszechnie sądzi. Polski krajobraz również zachwyca swoją sielskością i bogatą przyrodą. Tuż przed Terespolem robimy sobie jeszcze jedną krótką przerwę przy kantorze aby pożegnać się z polskimi złotówkami i wymienić je na ruble. Za 1000 rubli płacimy 120 zł. Do celu docieramy ok. 18.30, teraz pozostaje nam tylko czekać na pociąg, który przewiezie nas przez granicę do Brześcia. Kupujemy bilety, jeden za  8 zl i 40gr. Jak widzimy dworzec jest na zaawansowanym etapie remontu. Polska w tej części też się zmienia ! Tutaj także po raz pierwszy spotykamy się z towarzyszami naszej wyprawy, są to dwaj gimnazjaliści: Kuba i Tomek oraz ich nauczyciel geografii ze społecznej szkoły w Kłodzku, pan Janusz.  O wyjeździe dowiedzieli się po wystawie zdjęć księdza  dyrektora oraz prezentacji wcześniejszych syberyjskich projektów w Kłodzkim Centrum Kultury, którą w tym roku przedstawiło kilku uczniów z naszego wolontariatu. Podczas oczekiwania na pociąg jeden z uczestników chce kupić rosyjskie ruble, niestety ku zdziwieniu okazuje się, że wszystkie zostały wyprzedane. Obchodzi 7 kantorów i we wszystkich słyszy to samo: „Dzisiaj rubli już brak”.  Po wejściu do pociągu wyjątkowo szybko przebiega kontrola polskiej straży granicznej. Odjazd planowany był na 22.00, mamy 15 min opóźnienia. Podróż trwa bardzo krótko-tylko 20 min, przed Brześciem witają nas piękne, wielkie i kolorowe fajerwerki – wszyscy się śmieją, że to taki nasz komitet powitalnyJ. A w rzeczywistości to pewnie znak jakichś miejskich bądź osobistych uroczystości.

Teraz rozpoczyna się chyba jedna z ciekawszych części dzisiejszego dnia, a mianowicie kontrola białoruskiej straży granicznej. Na przywitanie każdy otrzymuje karteczkę, na którą trzeba wpisać swoje dane i szczegóły pobytu za wschodnią granicą Polski. Pierwsze kilka osób kieruje się już w stronę bramek, gdzie sprawdzają nasze paszporty, wizy, a potem zawartość bagażu. Maszyna prześwietlająca jak na lotniskach. Na pozór wszystko wydaje się być w porządku, dopiero za chwilę pojawia się jakiś problem i strażnicy każą wszystkim wracać  z powrotem. Okazuje  się, że musimy czekać do północy, ponieważ nasze wizy ważne są dopiero od 4 lipca.  Po godzinnej przerwie próbujemy ponownie. Tym razem już o dziwo nikt nie sprawdza zawartości bagażu, jedyną zatrzymaną osobą jest Dominik niosący na plecach wiezioną przez nas figurę. Mały dreszczyk emocji dotyka chyba każdego. Funkcjonariusze każą położyć Wspomożycielkę na taśmę, by poddać ją prześwietleniu. Jedynie z ich min możemy wyczytać, że są trochę zaskoczeni widząc wielki 160 cm czarny worek. Jeden z nich mówi do kolegi, że pewnie jesteśmy chińskimi przemytnikami. Pytając co to jest. Ksiądz dyrektor, który włącza się w kontrolę odpowiada: „Figura”. Pojawiają się kolejne pytania:„Czyja?” Poda odpowiedź: „Dziewczyny”. Strażnika z uśmiechem, pierwszym pozytywnym znakiem kontroli, pyta: „Żywa?” . W tym momencie ksiądz Jerzy wyciąga książeczkę nowenny i pokazuje na okładce wizerunek Maryi. To odciąga kontrolerów od decyzji rozpakowywania tego cennego pakunku. Jednakże  zostaję zawołany jeszcze dowódca. Ten nakazuje ponowne prześwietlić figurę oraz ją zważyć. 18 kilogramów przekonuje do podjęcia pozytywnej decyzji i wydania polecenia: „Przechodzić”.    Kamień spada nam z serca a my z cichym uśmiechem wkraczamy ze świętą figurą na teren byłego ZSRR.

Udajemy się na dworzec, z którego jutro rano ruszymy koleją transsyberyjską w dalszą drogę, do Nowosybirska. Sam budynek dworca robi niesamowite wrażenie. Jest wielki, zadbany i przypomina potężną fortecę. Po wejściu do środka wita nas czystość, ale i funkcjonariusz milicji. Po przedstawieniu się, krótko przedstawia zasady zachowania i życzy dobrej nocy. Prosimy go jeszcze o wskazanie miejsca, gdzie możemy podłączyć laptopa celem pisania niniejszego dziennika. Prowadzi nas do jedynego gniazda obok bankomatu. Wskazując i zezwalając, ku naszemu zdziwieniu, dwukrotnie z poważną miną mówi: „Ale ja wam tego nie pokazałem!”. Mija niespełna godzina, a już wszyscy śpią. Jedni na krzesłach, inni na ziemi. Ot podróż ! Zostałam tylko ja kończąca pisać dziennik. Dodam tylko, że wszyscy czujemy się dobrze i nie możemy doczekać się następnego dnia, który ubogaci nas w nowe doświadczenia.

Marta Bykowska

 

 

 

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com