SZKOLNY PROJEKT GHANA 2009 - DZIENNIK Z WYPRAWY
2009-07-11 00:09:09
dzień 5 – gdzie mieszające się wody
W podróż wyruszamy busem
o godz. 10.00. Naszym kierowcą i przewodnikiem ponownie będzie ksiądz Krzysztof. Z racji, że w tej części Afryki panuje teraz
pora deszczowa, nie dziwi nas to, że co jakiś czas, nadal popaduje mniejszy, czy większy deszcz. Temperatura powietrza
sięga dzisiaj około
Po blisko dwóch
godzinach podróży o godz. 11.50 docieramy do wsi o charakterystycznej nazwie
ADA. Leży ona w delcie największej rzeki Ghany Wolty. Rzeka ta jest jednocześnie przedłużeniem największego w
świecie pod względem powierzchni sztucznego jeziora o takiej samej nazwie.
Droga przez wioskę jest pełna dziur. Bardzo powoli, zupełnie nieoczekiwanie, ku
naszemu zdziwieniu skręcamy na równy plac będący miejscem naszego postoju. Jest to parking
hotelu Manet Paradise. Wchodząc na
teren hotelu dostrzegamy wielu pracowników. Jedni nas witają, inni czyszczą
basen, jeszcze inni zapraszają do stołu. Jak się okazuje w tym momencie
jesteśmy jedynymi gośćmi. Większość turystów gości tutaj w porze suchej. Otoczenie
hotelu robi na nas bardzo pozytywne wrażenie. Położenie nad piaszczystym brzegiem Wolty,
rosnące palmy i co chwilę przepływające rybackie łodzie tworzą swoistego
rodzaju klimat. Zamawiamy posiłek. Jedni pizze, inni ryż z kurczakiem, jeszcze
inni typową dla tej rzeki rybę o nazwie Kasawa. Przewidywany
czas oczekiwania kelner określa na 30 minut. Okazuję się, że pierwszy posiłek zostaje przyniesiony nam po
przeszło godzinie. Do niespodzianek konsumpcji zaliczamy także prośbę
wystosowaną do kelnera o przyniesienie oliwy z oliwek. Prośbą nasza zostaję
spełniona, także po dłuższym przeszło 20
minutowym czasie, a zamiast oliwy otrzymujemy z przeprosinami ketchup.
Po smacznym pokrzepiającym obiedzie ksiądz Krzysztof zaprasza nas jeszcze na rejs. Zanim wsiądziemy do niewielkiej łodzi motorowej zakładamy, czyste i solidne kapoki. Celem rejsu jest miejsca gdzie rzeka Wolta łączy się z oceanem Atlantyckim. Płyniemy. Dobrze, że nad nami jest płócienny daszek, który chroni przed niewielkim deszczem. Spoglądając na brzeg widzimy typowe rybackie wioski. Ludzie naprawiają sieci, rozmawiają ze sobą. Niektórzystojąc zanurzeni po kolana z miską na głowie nabierają do niej wodę, inni w tej samej wodzie robią pranie. Starsze osoby siedzą w zaciszu palm, a dzieci skacząc i klaszcząc bawią się.Totalna egzotyka ! Brak słów ! Na rzece co chwilę mijamy niewielkie łodzie, z których rybacy zarzucają sieci. Ku naszemu zdziwieniu zbliżając się do ujścia widzimy maszynę, która wyrzuca piasek. Jak tłumaczy nam nasz kapitan jest to konieczne działanie, które zabezpiecza przyległe wioski przed utratą lądu. Niepowtarzalne wrażenie robi na nas miejsce zetknięcia się słodkiej wody rzeki ze słoną wodą oceanu. Woda rzeki jest ciemna, a woda oceanu jasna. Na oceanie szaleją fale, a rzeka jest równa jak stół i co ciekawe w jednym miejscu fale te całkowicie znikają. Robimy wiele zdjęć, a Tomek utrwala nasze przeżycia na kamerze. Droga powrotna, choć łódź musi płynąc pod prąd mija nam jeszcze szybciej. Może dlatego, że czujemy się w tym obszarze już bardziej swojo. Przy hotelu ponownie jesteśmy o godz. 15.00.
Jeszcze krótka
toaleta i wracamy tą samą drogą do Ashaiman. Nie trzeba długo czekać jak
podróżni wszystkich foteli poza pierwszymi (ks. Krzysztof i ks. Jerzy) zapadają
w natychmiastowy sen. Zmęczenie ? Wrażenia ? A może jedno i drugie ! Ksiądz
Jerzy przez całą drogę rozmawia z księdzem Krzysztofem. Jest wiele do
opowiadania o Polsce i Polskich Salezjanach. Z cennych informacji dowiadujemy
się, że rejs dla naszej grupy kosztował 45 cedis, a rejon w którym byliśmy
zaliczony jest do Parku Narodowego. Ksiądz pasażer jak zawsze każdą chwile
wykorzystuje do robienie zdjęć. Wyjątkowe wydają się być te, które utrwalają
przewożone na leżąco w tylnym bagażniku jeepa krowy. Niespotykane i dozwolone ! Po drodze mijamy jeszcze jedyną
ghanijską rafinerię. Jak się okazuje przetwarza ona ropę transportowana
rurociągami z Nigerii. Dalsza rozmowy także w związku z ropą odsłania kulisy
dzisiejszej wizyty Barraka Obamy w Ghanie. W Ghanie odkryto bardzo znaczące
pola roponośne. Jej wydobycie ma rozpocząć się niebawem pewnie przy znacznym udziale USA. Do domu salezjańskiego docieramy o godz.17.00.
Po dłuższej przerwie spotykamy się na wspólnej z salezjanami modlitwie
brewiarzowej, a po niej na kolacji. Podobno ostatniej tak smacznej i tak sytej. Dzień kończymy pełni niezapomnianych wrażeń
myśląc już o jutrzejszej, przeszło 400 kilometrowej przeprawie do miejsca naszej pracy. Ufamy, że
wszystko się uda !
xjb
PROJEKTY MISYJNE WOLONTARIATU
NAJNOWSZE GALERIE
DZIEŃ CZYTANIA BIBLII
OTWARTE DRZWI
AKCJA - SZPIK
DĄB KATYŃSKI
WYCIECZKA - RUDAWY