SZKOLNY PROJEKT GHANA 2009 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2009-07-21 23:01:15
dzień 16 – budowa i szpital

Jeszcze przed obiadem przychodzi do nas jeden z wolontariuszy austriackich, mieszkający w bungalow obok  i opowiada co stało się jego przyjacielowi  zeszłej nocy. Mianowicie obudziły go dziwne odgłosy dochodzące z toalety, okazało się, że leżał na podłodze, wymiotował i cały się trząsł. Natychmiast zawiadomiono brata Paulo, który przyjechał najszybciej jak mógł i zawiózł poszkodowanego do szpitala. Tam zbadano jego krew i na podstawie wyników zdiagnozowano malarię. Jednak Paulo powiedział im, że tak mówią każdemu. Chłopaka położono w izbie przyjęć. Było tam około 20 łóżek odgrodzonych od siebie tylko szmacianymi zasłonami. Leżały tam osoby w różnym wieku, od małych dzieci do starców, łącznie z jednym człowiekiem przykutym kajdankami do łóżka i pilnowanym przez policjanta. Z tego co mówił nasz kolega, wynikało, że obsługa w szpitalu była bardzo sprawna i miła. Nie było to jednak wynikiem rzetelnego wykonywania ich obowiązków, jakość usług pielęgniarki czy szybkość przybycia lekarza zależała od ilości pieniędzy wpłaconych jako wpisowe. Dowiadujemy się potem, że pieniądze w ghanijskiej służbie zdrowia mają największą wagę, ten kto ich nie ma, nie jest przyjmowany do szpitala. Dlatego wielu biednych ludzi leży przed wejściem do szpitala próbując wymusić litość lekarzy albo sanitariuszy. Na początek należy opłacić samo przyjęcie do szpitala. Dla Europejczyków nie są to duże pieniądze, bo jest to zaledwie 6 cedis, jednak dla przeciętnej rodziny jest to równowartość obiadu. Wszystkie inne koszty związane z tym, co będzie robione, dopisywane są do rachunku, który należy opłacić przy wypisie. Działania jakie podjęto na naszym znajomym oszacowano na około 60 cedis. Budzi to zatem pytanie, ile kosztowała by skomplikowana operacja i wielodniowa rekonwalescencja, jeżeli proste podanie kroplówki i 24 godzinna obserwacja kosztuje 60 cedis ? Z relacji Austriaka, wynika że szpital jest jednopoziomowy i posiada  bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturę. Został zbudowany kilka lat temu przez Amerykanów. Wszystko ma zatem typowo amerykański porządek i wygląda tak jak w „Ostrym Dyżurze” czy „Dr. House”.  Jednak mimo tak dobrego podłoża, wszystko ma typowo afrykański klimat. Śmietniki są przepełnione, ludzie śpią wszędzie, gdzie się tylko da: na stołach, na ławkach, przy ścianach. Mimo, że porządek jest w miarę zachowany tam, gdzie przyjmują białych, czyli w tej lepszej części szpitala, to np. na oddziale pediatrii czuć tylko odrażający smród  brudu, ludzkich odchodów i lanego na to chloru. Wszędzie słychać krzyk dzieci i płacz bezradnych na to ich matek. Mimo, że i tak jak na Afrykę są to dobre warunki i widać duży postęp w ogólnym rozwoju służby zdrowia, to i tak wszystko przepełnione jest tym piętnem wszechobecnej nędzy i chaosu. Chodzą pogłoski, że nasz znajomy Austriak zostanie wypisany już jutro, zatem trzymamy za niego kciuki i pamiętamy o nim w naszych modlitwach.

       Do końca dnia nie dzieje się już nic. Nie idziemy do oratorium ze względu na lejący nadal deszcz. Wszyscy są śpiący i leżą na łóżkach, wydawać by się mogło, że nagle całe te energia i zapał, widoczne przed ale i przez pierwsze dwa tygodnie wyjazdu, gdzieś uleciały. Jednak Dorothea uspokaja nas, że bywają takie dni, że nic poza leżeniem nie przychodzi do głowy. Mimo to, taki dzień trwa zawsze o te kilka godzin nic nie robienia dłużej i jest się po nim jeszcze bardziej zmęczonym. Mamy zatem nadzieję, że ten stan samopoczucia szybko minie i, że niebawem wróci nam energia i chęć do działania. Wszak jutro jest nowy, nasz afrykański dzień.. budowa i dzieci …

 Wojtek Żak



 

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com