SZKOLNY PROJEKT GHANA 2012 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2012-07-04 11:54:54
POWOLNE WCHODZENIE W GHANĘ

Użycie lewej traktowane jest jako ogromny nietakt, a także może mieć wyraz  złości i nienawiści. W czasie spotkanie dociera do nas także zaskakująca informacja o tym że w Ghanie panuje martyjarchat. Kobieta jest tutaj głową rodziny. To ona ma głos decydujący i to jej należy się największy szacunek. Około południa udajemy się na lunch. Skladaja się z ryżu wymieszanego z papryką w sosie pomidorowym z małymi kawałkami wołowiny. Do tego podana zostaje sałatę z cebulą, oliwkami, pomidorem i ogórkiem. Sekretem niebiańskiego smaku  głównej potrawy jest ostra papryczka, nazywana "Short Pepper". Po chwili przyjemności wracamy na meeting i podsumowujemy wszystkie informacje oraz fakty z dzisiejszych prezentacji. Wiemy już, że dobry salezjański dolontariusz to osoba znająca siebie, która chce uczyć innych i sama czerpać wiedzę od nich. Francois dodaję, że taka osoba musi być zwyczajnie uśmiechnięta i radosna.
Po krótkich poobienim wypoczynku jedziemy do Themy. Jednak najpierw oglądamy salezjańską szkołę mieszczącą się na terenie naszego aktualnego stacjonowania. Salezjanie mieszkający tutaj prowadzą oprócz domu inspektorialnego oraz szkoły także warsztaty i  internat. Warsztaty obejmują zakres pracy mechanicznej, z głównym ukierunkowaniem na naprawę samochodów. Szkoła w ktrórej uczy się przeszło 600 uczniów kształci młodzież w zawodach: mechanik samochodowy, sekretarka, ekonomista. Jak się okazuje uczniowie, jak we wszystkich szkołach w Ghanie muszą płacić. Tutaj 500 Ghana Cedi na rok (ok. 250 euro). Po objerzeniu szoły udajemy się do dzielnicy Themy Golf. Tam salezjanie od 10 lat prowadzą parafię i oratorium dla młodzieży. Droga którą  docieramy, pełna jest dziur i ogromnych podeszczowych kałuż wskazauje na biedę tutejszej społeczności. Salezjańska praca jest tu mocno uzasadniona. Następnie jedziemy do salezjańskiego Internatu dla Dziewcząt uczących się w szkole salezjańskiej.  Mający zaledwie 3 lata budynek służy ok. 70 dziewczętom, które często docierając z dalekich zakątków Ghany mogą dzięki niemu przygotowywać się do dorosłego życia.
    Dalej jedziemy główną ulicą,  która prowadzi do Temy. Po prawej i lewej jej stronie widać miejscowe sklepy z tradycyjną odzieżą, stragany przepełnione tutejszymi specjałami i owocami. Pomiędzy samochodami zdesperowani sprzedawcy szukają kupców. Próbują wcisnąć co sie da, poczynając od zimnych napojów, poprzez miejscową czekoladę, kończąc na trójbarwnych flagach Ghany. Przemieszczając się wzdłuż największej, a jednocześnie najbardziej zatłoczonej arterii, łączącej stolicę z pobliskimi miejscowościami, pozytywnie odbieramy miły gest tutejszych mieszkańców, którzy pozdrawiają nas z uśmiechem na twarzy. W miedzyczasie dowiadujemy się co oznacza ganiński znak religijny - GENUINE. Jego przekazem jest zwrot "Bez Boga". Nie należy pobieżnie interpretować tych słów, ponieważ niosą one ze sobą głębsze znaczenie, mianowicie fakt, że bez Boga nie można iść przez życie. Podróż mimo niewielkich odległości zabiera nam blisko godzinę. Docieramy do kantoru. Dzisiejszy krus euro wydaje się bardzo korzystny. Za 1 euro dostaniemy 2,35 Ghana Cedi. Dziwimy się, że tutejsza waluta jes t mocniejsza od naszego złotego. Mając już miejscową gotówkę zgodnie z planem dalej jedziemy do firmowego solonu tutejszej telefonii komórkowej noszącego nazwę Airtel. Tak jak wszytkich, tak i  nas obowiązuje rejestrowany  zakup karty startowej.  Płącąc za starter zaledwie 1 GC kążdy na podstwie paszportu zostaje skrzętnie odnotowany w prowadzonej ewidencji. Ksiądz Piotr wspominał nam wcześńiej, że sytuacja ta została wymuszona prze mieszkańców Ghany. Nawiązując do trzęsienia ziemni  na Haiti wspomina, że wtedy ktoś nieznany rozesłał sms-a o trzęsieniu, które ma nawiedzić Ghanę. To spowodowało masową panikę czym skłoniło miejscowy rząd do wprowadzenia isteniejącego rygoru. Dokupując doładowanie możemy kupić karty za 10, 20  i za 50 GC. Od naszgo kierowcy dowiadujemy się, że dzwoniąc do Europy na nymer stacjonarny zapłacimy bardzo mało (10 min rozmowy kosztuje  ok. 3,5 GC za co nasz rodzimy T-Mobile proponuje nam 100 zł).  Powracając do domu zostajemy zatrzymani przez korek. Mijane ronda niczego nie rozwiązują. Do domu docieramy po 1,5h. W  salezjańskim ośrodku, pozostawiamy nasze podręczne bagaże i udajemy się na kolację. W miłym gronie spożywamy afrykańską kiełbasę oraz sałatkę składającą się z podstawowych warzyw. Zostajemy zaproszeni na film - fabuła oparta jest na historii kobiety, która w wyniku losowych zdarzeń trafia do żeńskiego zakonu,a decyzja ta całkowicie zmienia jej życie. Krótka modlitwa pozwala chwilowo wyciszyć nasze emocje spowodowane wrażeniami oraz doświadczeniami całego dnia. Wspólnie spędzony czas kończymy podsumowaniem, jego tematem staje sie plan pracy, którą podejmiemy już w najbliższych dniach  - zaraz po dotarciu do Sunyani.
               
                                                                                                       Sara Bozser

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com