SZKOLNY PROJEKT GHANA 2012 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2012-07-05 08:23:31
JAK PRZYGODA TO TYLKO W AKRZE

Około godziny 8.00 udajemy się do jadalni, gdzie jemy śniadanie, precyzujemy plan działania na dzisiejszy dzień. Niedługo po posiłku jedziemy już samochodem w głąb Accry, a dokładnie do jej dzielnicy zwanej Tema New Town. Południową część miasta sąsiadująca z Oceanem Atlantyckim (tworząca część zatoki Gwinejskiej) buduje infrastruktura przemysłowa i handlowa. Przemysł opiera się w dużej mierze na transporcie morskim, z kolei handel czerpie swoją dobrą koniunkturę z produktów rybnych; obydwie gałęzie gospodarki stanowią źródło dochodów Ghanijczyków. Kontrastującym widokiem są dla nas slumsy, które wywołują różne emocje. Zadziwiający jest fakt, jak duża jest rozbieżność zachowań mieszkańców względem odwiedzających ich turystów. W dzielnicy Tema New Town salezjanie prowadzą oratorium i szkołę dla dzieci ulicy, których nie stać na opłacenie zajęć szkolnych. Father Richard (dyrektor ośrodka) wraz ze swoją kilkudziesięcio osobową grupą podopiecznych wita nas gromkimi brawami i wspaniałym tańcem połączonym ze śpiewem. Radosny gest wzbudza w nas pozytywne, miłe emocje. Przez krótką chwilę bawimy się z dziećmi i zgromadzoną młodzieżą. Wywołuje to u nas wielkie wzruszenie. Większość z nich spragniona uczuć, przytula się do nas pytając o to jak się czujemy, wypytują o nasze imiona, które w ich kulturze mają istotne znaczenie.
Poznajemy charakterystyczny uścisk dłoni, który kończy się zbliżeniem opuszków palców i pstryknięciem palca środkowego o kciuk; gest ten symbolizuje przyjacielski stosunek. Karol i Pani Ania zapoznają się z dwoma wolontariuszami z Niemiec, którzy znajdują się w salezjańskim ośrodku od ponad roku - nauczają szeroko pojętej wiedzy. Celem oratorium jest zapewnienie dzieciom i młodzieży odpowiedniego zaplecza edukacyjnego, którego nie gwarantuje im państwo. Ośrodek to "inkubator", który przygotowuje ich do podjęcia nauki w szkole.
Żegnając się z dziećmi, wyruszamy w kierunku stolicy.  W trakcie nużącej podróży wielu z nas stara się wykonać proste, pamiątkowe materiały filmowe. Swoim telefonem operuję również ja, niestety w wyniku fatalnego w skutkach wypadku spowodowanego stosunkowo szybką jazdą po nierownej nawierzchni - ze swojej dłoni wypuszczam komorkę, która wypada przez uchylone okno samochodu. Poruszamy się po wyjątkowo wyboistym terenie wypełnionym ogromnymi kałużami. Nasz minibus zostaje natychmiast zatrzymany, afrykańscy przyjaciele wybiegają z niego i rozpoczynają poszukiwania, zaznaczają że nie wolno nam wychodzić na zewnątrz, ponieważ znajdujemy się w wyjątkowo niebezpiecznej okolicy, w ktorej możemy zostać obrabowani, a w najgorszym wypadku zranieni. Niestety Cziczi i Roberto nawet po blisko 35 minutach, nie są w stanie odnaleźć telefonu pośrodku bardzo ruchliwej ulicy wypełnionej mętną wodą. Smutna i przygnębiona dzwonię natychmiast do moich rodziców, którzy blokują usługi u operatora. Powoli analizując sytuację przypominamy sobie kilka mniej lub bardziej ważnych szczegółow, a mianowicie dostrzegamy, że niemal natychmiast po wypadnięciu telefonu z samochodu, kierowca, który jechał za nami, zatrzymał się na moment, a po krótkiej chwili nerwowo i szybko odjechał. Niemiła sytuacja niesie za sobą nauczkę - przestrogę nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich członków naszej misji.
Ze smutkiem na twarzy kontynuujemy naszą podróż. Docierając do centrum zatrzymujemy się w lokalnym fast foodzie. Przeciętny zestaw kosztuje tu około 18 GC (proste danie składające się z frytek, nóżki kurczaka i gazowanego napoju). Wszyscy dostrzegamy, że koszt posiłku jest wyjątkowo wysoki i niewspółmierny do podanej ilości.
W stolicy odwiedzamy najciekawsze miejsca. Rozpoczynamy od stadionu narodowego, którego jakość i wielkość pozostawia wiele do życzenia, jest to jednak miejsce wyjątkowo ważne dla mieszkańców Accry. Może on pomieścić około 50 tysięcy ludzi, trybuny nie mają zadaszenia, a jego imie związane jest z pierwszym prezydentem piłki nożnej w Ghanie Ohenem Gyanem. Kolejno trafiamy na przerażająco ogromny plac wolności. Jego symbolika oparta jest na wydarzeniach z roku 1957, w którym Ghana odzyskała wolność zrywając zależność z Anglikami a wchodząc w socjalizmu. Z owego placu wyłania się z daleka pałac republikańskiego prezydenta - Koffiego Ananna. Następnie znajdujemy się w nowocześnie zmodernizowanym mauzoleum, w którym spoczywa Kwame Nkrumah - były przywódca polityczny Ghany, który ostatecznie przyczynił się do upadku systemu totalitarnego w swoim państwie. Nhrumah otoczony jest ogromną chwałą i uznaniem - posiada status bohatera narodowego.
Ostatnim punktem naszej dzisiejszej podróży jest kościół katedralny - Holly Spirit. Pusta świątynia, wypełniona wielobarwnymi witrażami wzbudza w nas pozytywne emocje - zachęca do odwiedzin.
O godzinie 17.30 wyruszamy do Don Bosco Provincial Center. Odległość 35 km pokonujemy w ciągu...3 godzin. Przerażająco długi czas podróży spowodowany jest korkami, które w Ghanie i w większości państw afrykańskich nikogo nie dziwią - brak rozwiązań infrastrukturalnych i specyficzny styl jazdy powodują ogromne uliczne zawieruszenia.
Dzień kończymy kolacją, która składa sie z makaronu i rodzimych owoców - arbuzów, bananów czy ananasów, których smak, barwa i woń całkowicie różni się od tych, z którymi  mamy do czynienia na codzień w Polsce.

                                                                                                    Alicja  Winograd

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com