SZKOLNY PROJEKT GHANA 2012 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2012-07-14 21:37:56
DOBRY DZIEŃ I AGRAFKA

.Do naszych uszu dobiega głośna muzyka, która puszczana jest w miejscu, gdzie za 10 minut odprawiona zostanie Eucharystia. W oddali dostrzegamy uczniów, którzy ubrani są w takie same zielono-żółte stroje z logiem (Don Bosco) na plecach. Jak się dowiadujemy materiał na mundurki został specjalnie wydrukowany. Ten zewnętrzny znak stanowi charakterystykę każdej ghanijskiej szkoły. Zauważamy, że ubrania nauczycieli różnią się tylko kolorem (niebieski) od mundurków uczniów. Udaje nam się dowiedzieć, że uczęszcza tutaj aż 300 uczniów. Zaskakuje nas to, ponieważ liczba wcale nie jest mała, jak na ilość osób uczęszczających do afrykańskich szkół. Wchodząc do kaplicy spotykamy Marię, brata Edmunda i kilku nowicjuszy, którzy ochoczo podążają w naszym kierunku z chęcią przywitania się. Msza, której przewodniczy ksiądz Sylwio (Włoch z pochodzenia) i ks. Jerzy Babiak, rozpoczyna się głośnym i radosnym śpiewem szkolnego chóru. Oczywiście mocny rytm bębnów nadaje uroku wykonywanym pieśniom. Po godzinie, po skończonej Eucharystii, brat Edmunt wywołuje nas na środek, abyśmy mogli się przedstawić i powiedzieć coś o sobie. Z miłą chęcią czynimy to, a w zamian uczniowie odwzajemniają się zadowoloną miną i głośnymi oklaskami. Kiedy wychodzimy muzyka znowu zaczyna grać. Jeszcze tylko krótki powrót do domu i  pick-upem ruszamy do pracy. Do celu dojeżdżamy z małym opóźnieniem. Jest godzna  9:20. Na szczęście pracownicy nie mają nam tego za złe, ale  witają nas ze szczęśliwym wyrazem twarzy. Mamy już przygotowane, wymieszane i rozrobione farby. Przebieramy się w ubrania robocze. Na dzisiejszy dzień zaplanowane zostało kończenie odświeżania okien na biało i kontynuacja malowania ścian na zewnątrz budynku na żółto. W pocie czoła staramy się jak najlepiej wykonać swoją pracę, a przy tym niektórzy wychodzą z tej sytuacji z białym roztworem na całym ciele i wszystkich częściach garderoby. Jest to niecodzienny widok. W przerwie na odpoczynek połowa z nas wyrusza na poszukiwanie czekolady, w celu doładowania energii i zebrania sił. Niestety łowy nie kończą się sukcesem, a nasi poszukiwacze wracają z colą, ciastkami i czymś w rodzaju 7days'a, który również przypada nam do gustu. O godz. 12:15 wracamy do domu aby zjeść lunch i odpocząć przed zajęciami z dziećmi. Tym razem mamy okazję skonsumować tartę, ryż i sos z elementami ryby w środku. Najedzeni podążmy w kierunku swoich pokoi, aby chociaż chwilkę się zdrzemnąć. Przed zaśnięceim udaje nam sie jeszcze zrobic pranie, poniewaz powoli kończą nam się czyste i świeże rzeczy. W tym klimacie ubranie czy  bluzka są  świeże tylko jeden dzien. Pani Ania wraz z Karolem rezygnujac ze snu, decydują się odwiedzić przyszłych księży z Salezjańskim Nowicjacie, którzy na miejscu opowiadają o swoich wyrobach i hodowanych warzywach i owocach. Ochotnicy wracają bardzo szczęsliwi i od razu opowiadają o tym, czego się tam dowiedzieli. Jest godz. 14.30. Nadchodzi czas pracy w Oratorium. Po chłodnym poranku, w końcu słonce zaczyna dawać się nam we znaki. Ksiądz  dyrektor dyscyplinarnie przypomina o nakryciach głowy i ruszamy. Kiedy dojeżdżamy, dzieci witają nas z ogromnym entuzjazmem rzucając się w ramiona. Możemy od razu startować z zabawami, ponieważ pociechy zakończyły już okres egzaminów. Po krótkim uzgodnieniu z Marią, decydujemy się jednak najpierw, że posprzątamy ze wszystkimi dziećmi teren Oratorium i usuniemy wszystkie śmieci.  Małe Bibini, bo tak w miejscowym języku twi nazywają się ludzie z ciemną skórą, wcale nie protestują słysząc zaproponowane zajęcie, lecz szybko zabierają się do pracy, wiedząc, że potem na pewno się z nimi pobawimy i pogramy. Po zakończeniu atrakcją staje się bajka puszczona na dużym ekranie, która przyciąga bardzo dużą ilość chętnych. Dzisiaj najbardziej popularne stały się gry z użyciem ringo i freezbe, "O made, made flora", "Ala fat", którego nauczyły nas dzieci i klasy. Mimo zmęczenia poranną pracą, dostajemy od dzieci ogromny zastrzyk energii, którego nawet sie nie spodziewamy i mamy siły, aby tak samo jak oni cieszyć się z każdej spędzonej razem chwili. Po modlitwie i pożegnaniu wracamy do ośrodka odworząc po drodze sporą ilość ludzi. O godz. 18,30 zajadamy pyszną kolację, na której pojawiają się ziemniaki, ryż i pyszny sos z grzybami. Kończymy dzień krótkim podsumowaniem, na którym Maria chwali nas za dobrze wykonywaną pracę i owocnymi zajęciami w Oratorium. Decydujemy się wręczyć Jej naszą firmową koszulkę z napisem "follow", z której niemka jest szczególnie zadowolona. Przed spaniem pani Ania i Mikołaj w celu zaspokojenia pragnienia postanawiaja napić się jeszcze coca-coli, dlatego też otwierają losowa butelkę, której otwarcie wiąże się z lekkim wybuchem. Aby powstrzymać wylewania się piany na podłogę, Mikołaj zaczyna szybko pić napój. Po kilku sekundach odskakuje jak poparzony zaszokowany okropnym i odpychającym zapachem. Wszyscy zastanawiamy sie o co w tym wszystkim chodzi. Po wylaniu coli okazuje się, że w szklanej butelce znajduje sie wielka agrafka, której żelazo po rozpuszczeniu wydzieliło  tak perfidny zapach. Po tej przygodzie chyba do końca wyjazdu nie wypijemy juz tego gazowanego napoju. Po tym przykrym incydencie zasypiamy bardzo szybko i myślą, że był to naprawdę dobry dzień.

                                                                                           Paulina Pańczyk


Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com