SZKOLNY PROJEKT GHANA 2012 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2012-07-17 09:58:07
MAMY CZAS

Fraza zaczerpnięta z popularnego afrykańskiego przysłowia wspaniale ukazuje stosunek mieszkańców czarnego lądu do poczucia obowiązku. Śniadanie jak zwykle nie zaskakuje nas swoją zawartością, a zatem sklada się z proszkowanego mleka, diabetycznych dżemów, kremu orzechowego i wyrobu serkopodobnego o śmietankowej woni.
Wyjazd zaplanowany na godzinę 8.00 przesuwa się o blisko 30 minut z przyczyn, o których wspomniałem wcześniej. Do pracy przystępujemy punktualnie o godz.  8.41. Ala i Sara oddelegowane zostają na plac zabaw gdzie przystępują do malowania zjeżdżalni, karuzeli, huśtawek.  Ksiądz Jerzy podejmuje się prac wykończeniowych w portalu prowadzącym do wnętrza budynku, z kolei p.Ania, Paulina, Mikołaj i ja,  wewtnątrz zabieramy się za balustradę, która do niedawna służyła jako kościelny chór, a obecnie spełniać będzie funkcję biblioteczki oraz magazynu na przedmioty użyteczności szkolnej. Wyjątkowo zaniedbana przestrzeń sprawia nam sporo kłopotów - zwłaszcza w trakcie oczyszczania jej poszczególnych elementów, które wykonane są w typowy ghanijski wzór. Po dwóch godzinach przystępujemy do malowania. Równolegle dziewczyny pokrywają zieloną farbą olejną większość obiektów znajdujących się na placu zabaw. W między czasie zauważają kilkunastoletniego chłopca, który krąży wokół nich. Do owej postaci nie przykuwają większej uwagi ze względu na to, że mieszkańcy, ktorzy żyją w pobliżu oratorium bardzo często odwiedzają nas spoglądając na przebieg naszej pracy. Kilka godzin później w trakcie poobiedniego odpoczynku okazuje się, że zarówno Ala jak i Sara nie mogą zlokalizować swoich portfeli. Po kilkudziesięciominutowych poszukiwaniach wszystko wydaje się jasne. Sympatyczny chłopiec w niebieskiej koszulce wykorzystał nieuwagę dziewcząt, ktore pozostawiły swoje podręczne bagaże w pobliżu placu zabaw, a które w skupieniu pracowały nad jego wykończeniem. Zwinnym ruchem pozbawił je portfeli, w których znajdowala się spora ilość pieniędzy. Zdarzenie to nie jest odosobnionym przypadkiem, a problem kradzieży to jedna z charakterystycznych własności państw rozwijających się. Wszyscy staramy się od tej pory zaostrzyć profilaktykę rezygnując z noszenia portfeli bez wyraźnej potrzeby.
Po godz. 12.00. wracamy do domu salezjańskiego. Jemy lunch i chwilę odpoczywamy.  Do oratorium trafiamy około godziny 14.45. Dziwi nas fakt, że większość dzieci, które posiadają nieograniczone zasoby energii, grzecznie zajęła miejsca w okręgu. Okazuje sie, że przyszedł moment na ogłoszenie wyników egzaminów oraz podsumowanie roku szkolnego. Testy sprawdzające wiedzę z zakresu języka angielskiego, matematyki oraz nauk przyrodniczych zakończyły się pomyślnymi wynikami, a pozytywne rezultaty zaskoczyły nie tylko uczniów, ale również ich opiekunów. Niedługo po osobowym wywołaniu blisko trzystu dzieci oraz wręczeniu im sprawdzonych egzaminów przychodzi czas na docenienie wybitnych jednostek, które osiągnęły największe wyniki. Kilkadziesiąt wyróżnionych dzieci w różnym przedziale wiekowym otrzymuje ciekawe nagrody, które w dużej mierze zostały przywiezione przez członków naszej grupy, a które wzbudzają ogromne poruszenie u wszystkich zgromadzonych.
W trakcie ceremoni, w której bezpośrednio nie uczestniczę, razem z Mikołajem udajemy się na boisko, aby wziąć udział w codziennie rozgrywanym meczu. Sportowe możliwości, którymi dysponujemy są niewspółmierne do tych, którymi pochwalić się mogą tutejsi chłopcy, jednak w miare upływu czasu rozwijamy skrzydła również w tej dziedzinie, a nasz udział jest bardzo mile widziany czy wręcz spodziewany przez młodych piłkarzy. Nasza praca w oratorium jest dziś jednak nieco rozbita przez uroczystość, która z oczywistych względów przeciąga się do godziny 17.30.
Po wieczornym słówku, które ksiądz Anthony oraz br.Giovanni kierują do dzieci, wychodząc z oratorium, spoglądam na budynek, który moderujemy i który odświeżamy. Efekty naszej pracy po ponad tygodniowym wysiłku są wyraźnie zauważalne. Zewnętrzna strona byłego kościoła jest całkowicie ukończona, a okna i świeżo położona szara farba otaczająca chropowatą izolację, błyszczą z oddali. Wszystkie trudniejsze elementy pokrycia budynku udało nam się wlaściwie zakonczyć, przed nami fragment balustrady oraz ściany wewnątrz pomieszczeń, których rozmiar sięga ponad 300m2. Usatysfakcjonowany, choć zdecydowanie zmęczony wsiadam na otwarty bagażnik terenowego samochodu - z czternastką dzieci na kolanach, w nogach i na plecach, wracamy do ośrodka.  Jemy kolację, podsumowujemy dzień, modlimy się  i udajemy na zasłużony odpoczynek.

                                                                                               Karol Kotowicz

  

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com