SZKOLNY PROJEKT GHANA 2012 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2011-07-10 08:42:04
ZASKAKUJĄCY BAJKA Ł

 Na Syberii pogoda potrafi być bardzo zmienna, a tym samym zaskakująca. Wedle wskazówek każdy z nas – mniej lub bardziej chętnie – zabiera coś cieplejszego i w drogę ! Wyruszamy sprzed kościoła ( naprzeciwko KCK) linia tramwaju nr 2 w kierunku dworca kolejowego. W tym miejscu cenna uwaga: nie jest istotne, który kierunek obierzemy, tak czy siak tramwaj nr 2 dowiezie nas na stacje kolejową. Pociąg, w który wsiadamy, zwany tutaj popularnie „elektryczka” jedzie do Mysowyję, my natomiast jedziemy do Bojarska. Tablice informacyjne są zapisane wyłącznie za pomocą cyrylicy, jeśli ktoś nie posiadł tej tajemnej wiedzy może zdać się na uprzejmość miejscowych, którzy chętnie pokierują do właściwego pociągu. Pośpiesznie zajmujemy miejsce w wagonie liczącym 120 miejsc siedzących. Nie, nie nie zapomniałam o sprawie biletów. Te kupujemy w pociągu od konduktora, który sam w trakcie podróży do nas podejdzie. Cena biletu to 138 rubli. Wybija 8.20, wyruszamy w naszą trzygodzinną podróż. Wszyscy jesteśmy podekscytowani, chodziarz najbardziej rozemocjonowanym wydaje się być Adrian. Po chwili wyciąga z kieszeni saszetkę z cukrem (wspomnienie lotu z Moskwy do Irkucka), wymachuje nią z triumfalnie, no cóż, grunt to umieć się cieszyć małym szczęściem. W wagonie gwarno i dość tłoczno, a za oknem malownicze widoki. Porośnięte drzewami wzgórza gdzieniegdzie poprzecinane rzekami. Co jakiś czas z zieleni wyłaniają się osady składające się z kilku bajecznie kolorowych, drewnianych domków. Niestety życie miejscowej ludności nie jest już tak bajeczne. Surowy klimat - krótki okres wegetacji sprawiają, iż uprawia się tu niewiele. W przydomowych ogródkach widzę ziemniaki, kapustę, koper, buraki, gdzieniegdzie maleńka szklarnia z ogórkami. Nigdzie nie widzę pól uprawnych ani drzew owocowych. Nieopodal osad ludzkich pasą się zwierzęta: owce, kozy, krowy, zdarzają się także konie. Jedziemy: śpimy, rozmawiamy, śmiejemy się czytamy, czytamy, śmiejemy się, rozmawiamy, śpimy... Wreszcie upragniona stacja i....10 w „skali Beauforta” – sztorm na Bajkale ! Przeszywa nas przeraźliwe zimno, ale nie dajemy za wygraną idziemy na plażę. Przed naszymi oczyma roztacza się groźny, ale zarazem przepiękny widok. Wody Bajkału kotłują się w przedziwnym tańcu, demonstrują siły żywiołu. Jak dowiadujemy się od miejscowych nawet wprawni rybacy od kilku dni nie wyruszali na połowy. Nie pozostaje nam nic innego jak poszukać jakiegoś schronienia. Najpierw udajemy się do sklepu, by tam zrobić zakupy, ale także zasięgnąć informacji, co do możliwości wcześniejszego powrotu (jedyny pociąg powrotny tego dnia jest o 19. 30). Ekspedientka tłumaczy, że możemy zaryzykować i na pieszo udać się do najbliższej drogi (kilka kilometrów), ale nie ma żadnej gwarancji, co do godziny przejazdu autobusu, czy też marszrutki, a cena także będzie wyższa: 250 – 350 rubli. Teraz staje się jasne, że obok kilku bochenków chleba należy także zakupić dłuuuuuuuuuugie wełniane skarpety. (Osobiście uważam, że jest to syberyjska wersja pończoch dla mężczyzn na sezon jesień - zima). Zarówno nogi dziewczyn (Marty i Gosi), jak i reprezentacji męskiej (Księdza i Adriana) prezentują się nad wyraz zgrabnie i powabnie, no może kolor odrobinkę smutny, ale najważniejsze, że są bardzo ciepłe. W tym miejscu wypada chyba pozdrowić Szanowne Babcie uczestników nad bajkalskiej eskapady, którym zapewne widok wnucząt w tej części garderoby sprawiłby szczególna radość.

Czas niepogody przeczekujemy na poczekalni dworcowej. W czasie deszczu.., ale my: tańczymy, gramy, jemy cebule, bo podobno rozgrzewa, słuchamy słuchowisk teatralnych z telefonu księdza. 7,5 godziny mamy rozpracowane co do minuty. To pozwala nam bez narzekań oczekiwać na powrót pociągiem o godz. 19.30. Za chwilę ma nadjechać nasz pociąg, niektórzy z nas idą pożegnać się z Bajkałem. Tafla wody nieco spokojniejsza, w oddali niebo zaczęło się wypogadzać. Szkoda, że tym razem nie dane nam było na bosaka pobawić się w berka na bajkalskiej plaży...
Ku naszej wielkiej uciesze w wagonie pojawiła się pani sprzedająca jeszcze ciepłe typowe w rosji pierożki, Pada pytanie z „kartoszkoj” czy z „kapustoj” tzn. z ziemniakami czy z kapustą. Jeden kosztuje 14 rubli. Błogości tej chwili towarzyszyą nam także przyśpiewki kilku kobiet – pasażerek, które według mnie mogła włączyć więź analogiczna do zażyłości członkiń koła gospodyń wiejskich.
Zziębnięci o 22.30 docieramy do miejsca naszego spoczynku. Na dworcu czekają na nas ks. Adam oraz siostra Bernadeta. Ksiądz oraz Karol jadą na parafię marszrutką pozostali samochodami. Na miejscu czeka na nas gorący posiłek, dzień wcześniej przygotowany przez Adriana. Trudno w kilku słowach wyrazić zachwyt nad wybornym smakiem potrawy, która nazwana została bigosem, a że godzina już późna pozostanę przy tej wzmiance. Powiem jedno, jeśli będziecie mieli okazję skosztujcie bigos Adriana. To prawdziwy kulinarny czarodziej wręcz z niczego wyczarować coś takiego!
W tej chwili jest u nas godzina 2 30, u Was wieczór. Z pokoju obok dobiega radosny gwar, z łazienki chlupot wody - panowie robią pranie, panie układają się do snu . Dobrej nocy!
                                                                                                                                           Honorata
 
 
 

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com