SZKOLNY PROJEKT GHANA 2012 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2011-07-18 19:18:13
DROGA DO ULAANBAATAR

Wystrój tej kaplicy bardzo mocno zintegrowany jest z tutejszą kulturą. Wskazuje na to tabernakulum w kształcie jurty. Po Mszy przyjeżdża po nas busem ksiądz Wiktor. Salezjanin, ekonom wspólnoty z Ulan Bator. Polak pochodzący z Płocka. Nie zabrakło ostatniego pysznego lunch z algami od których wszyscy się uzależnili. Następnie możemy ruszyć już w podróż. Pakowanie do busa plecaków okazuje się iście mistrzowskim przedsięwzięciem. Wypełniamy niemalże każdą wolną lukę. Podróż trwa 5 godzin. Troszeczkę gnieździmy się z plecakami pod nogami i na kolanach, ale dajemy radę. Przejeżdżamy 240 km drogą nieco podobną do polskich. Dziury i wyboje nie pozwają na spokojne podróżowanie. Przy wjeździe, zaraz za Darhanem na tzw. bramkach musieliśmy wnieść opłatę w wysokości 550 tugrików. Po drodze niestety nie ma żadnych parkingów, a co za tym idzie i toalet. Dziewczyny nerwowo szukają krzaków i drzew, ale nadaremno. Jak w kraju stepów znaleźć las ? Za to krajobrazy stepów i gór rekompensują nam napotykane niedogodności. Odcienie zieleni porastającej okolice wprowadzają nas w zachwyt. Trafiamy na dobrą porę. Jak mówi ksiądz Wiktor rzadko jest tu tak zielono. Zapachy stepu, kolorowe kwiaty i niekończąca się zieleń to efekt ostatnich obfitych opadów. Dla mieszkańców Mongolii wróży to tłusty i bogaty rok. Udaje nam się jednak zrobić 2 postoje na toaletę. Podróż jest bardzo ciekawa, ponieważ często na środku drogi spotykamy krowy, kozy i owce. Oczywiście w oddali na stepowych pastwiskach widoczne są ponadto w pobliżu jurt konie i jaki. Nie miłym widokiem jest zdechła krowa leżąca tuż przy drodze. Podróż umilał nam ksiądz Wiktor mówiąc o Mongolii różne ciekawostki. Między innymi tę, że droga którą jedziemy wybudowali japońscy i sowieccy jeńcy ze zlecenia władz ZSRR. Po cichu dodaje, że tak naprawdę to jedziemy po ludzkich kościach.

Ułan Bator wita nas smogiem, zaduchem i nieprzyjemnym zapachem. Przedburzowy mocny wiatr podnosi tabuny kurzu. Aby ominąć korek w centrum miasta jedziemy okrężną drogą, ale i tak w pewnym momencie trafiamy na jego przeszkodę. Centrum miasta zza szyby samochodu wygląda całkiem przyjaźnie jak przystało na stolice. Dużo sklepów, restauracji, barów, firm itp. Wysiadając na miejscu wita nas pierwszy mongolski deszczyk. Jesteśmy w ośrodku salezjańskim w Ułan Bator.To miejsce przez przeszło dwa tygodnie będzie miejscem realizacji naszej misji. Przywieziony i wręczony sprzęt spawalniczy sprawia księdzu Wiktorowi wielką radość. Mówi, że jest to całkowicie coś innego niż wszechobecna tutaj, tandeta z Chin. Dla celów noclegowych dostajemy 2 klasy. W jednej śpią dziewczyny, a w drugiej chłopcy z księdzem Jerzym. Niestety jest to szkoła, a warunki nie są tak rewelacyjne jak w Darhanie. Lecz narzekać nie będziemy. Później mamy chwilkę czasu na rozpakowanie się. Kto jest chętny idzie z grupą do Marketu po produkty na kolacje oraz własne potrzeby. Następnie kolacje przygotowuje Marta z Manuelą. Jemy tutejszy chleb tostowy z tutejszą kiełbasą, bardzo przypominającą naszą martadelę. Po kolacji mamy chwilkę czasu dla siebie, a później już tylko czas na sen wszak jutro czeka nas praca. Kolejny dzień naszej misji.
 
                                                                                                                                                                         Greta Owsianik
 
 
 
 
 

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com