SZKOLNY PROJEKT GHANA 2006 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2006-07-16 13:28:00
W GŁĄB GHANY

Jest godzina 2.00 w nocy. Jagna: „Dziewczyny może czas już iść spać, musimy wstać o 5.00, żeby się spakować.” Godzina: 5.00. W pokoju parno, duszno i upalnie, nie działają wiatraki, ponieważ wyłączono prąd. Dziewczyny nie widzą swoich rzeczy, które miały zapakować, a już za godzinę idziemy na Mszę do sióstr Matki Teresy z Kalkuty mieszkających bardzo blisko, tuż za płotem. Siostry prowadzą tam hospicjum, gdzie znajdują się porzucone dzieci, chore na AIDS. Po pięknej, kameralnej Mszy przeżytej wraz z 7 siostrami w małej kaplicy, udajemy się do hospicjum, aby przyjrzeć się ich pracy i móc choć na chwile spotkać się z dziećmi. Jest ich tam blisko czterdzieścioro. Spotkanie to okazuje się bardzo wzruszającym. Te małe niewinne istoty, cierpiące na śmiertelną chorobę wywołały w nas wielkie wzruszenie i jeszcze bardziej utwierdziły nas w przekonaniu, że warto nieść pomoc potrzebującym, choćby za maleńki, szczery i kochany uśmiech. Po tej krótkiej wizycie podążamy w kierunku naszego domu, gdzie jemy śniadanie i dokańczamy pakowanie (niektórzy dopiero je zaczęli).
O godzinie 9.20. wsiadamy do dwóch aut. Ja, Jagna, Kasia, Dorothea i Seth (bardzo miły i młody kierowca) do jednego, reszta osób na czele z ks. Piotrem do busa. Podczas jazdy dowiadujemy się, iż w połowie drogi zatrzymamy się w szpitalu imienia Świętej Rodziny. Został on założony przeszło 50 lat temu, przez siostry Werbistki (Siostry Ducha Świętego), w miasteczku o nazwie Nkwakwa. Sióstr jest 13, lecz nie wszystkie zajmują się szpitalem. Jedna z nich Polka, pracuje tu już 17 lat. Rozmawiamy z nią. W szpitalu jest 2 lekarzy, którzy muszą znać się dosłownie na wszystkim ( od operacji do bardzo skomplikowane metody leczenia wszystkich chorób, na każdym etapie życia człowieka). Szpital posiada jedynie oddziały dla kobiet i mężczyzn oraz dwa wyjątkowe dla dzieci i położniczy. W zasobach sprzętowych znajduje się Rentgen, USG oraz dobrze wyposażone laboratorium. O możliwość skorzystanie z pomocy medycznej zawsze decyduje konieczność rejestracji. Czas spędzony u sióstr mija nam bardzo szybko. Zostaliśmy bardzo miło ugoszczeni i poczęstowani wyśmienitym obiadem i przepysznym ciastem z kokosem, mango i rodzynkami (a trzeba jeszcze dodać, iż owoce egzotyczne są tu przepyszne). Podczas obiadu dosiadł się do nas ks. Jurek i delikatnie zaproponował nam, aby podczas jazdy notować przez jakie przejeżdżamy miasteczka i wioski, dlatego jako posłuszne uczennice informujemy wszystkich iż jesteśmy teraz w Konongo, a przejeżdżaliśmy przez: Fodga, Asankare, Atwaide, Juaso, Kumasi. Jest to droga wiodąca do Sunyani. Z racji, że tekst ten piszemy w aucie w czasie drogi, jego dalsze pisanie nastąpi po przyjeździe do Sunyani. Teraz czas się zdrzemnąć choć na chwile. Trzy godziny nocnego snu dają teraz o sobie znać See you later!
Około 400 km trasy pokonaliśmy w 9 godzin. Pogada, z racji panującej teraz tutaj pory deszczowej była zmienna. Słońce przeplatało się z deszczem. W czasie podróży mogliśmy podziwiać przydrożne wioski i miasteczka, a także ludzi zajmujących się swoimi sprawami.
W miasteczkach: ogromy ruch związany z handlem. Sprzedawano: owoce, papier toaletowy, yam (odpowiednik naszych ziemniaków), ślimaki, wodę w woreczkach. W niektórych wioskach, z racji soboty, tutejszym zwyczajem, odbywały się pogrzeby. Ludzie ubrani na czarno z elementami czerwonej garderoby podążali na nabożeństwo pożegnania. Jak objaśnił nam ks. Piotr pogrzeb jest w tutejszej kulturze wydarzeniem najważniejszym. Odbywa się zawsze w sobotę, trwa 3 dni, a zmarłego żegna się, chowając się w trumnie nawiązującej swoim stylem do wykonywanego zawodu (np. kierowcę chowa się w trumnie w kształcie samochodu). Ponadto we wioskach widoczna jest sobotnia krzątanina. Zamiatanie obejścia, samodzielna kąpiel dzieci, całych namydlonych i oblewających się wodą, gdzieniegdzie jeszcze trwała praca stolarzy, kowalni, czy mechaników samochodowych. Jak zauważyliśmy znamienne jest to, że przy afrykańskiej drodze skupią się całe życie społeczne. Droga jest niejako rynkiem, mieszkaniem, urzędem, miejscem nauki, religii, handlu i pracy.
Także w tym rejonie Ghany droga którą jedziemy, ku naszemu zaskoczeniu jest , taka jak nasza nowo oddana: szeroka i gładka. Choć miejscami znajduje się jeszcze dziura na dziurze, a po opadach jedzie się w mazi czerwonego błota, to widać, że ghanijski rząd mocno inwestuje w drogi ( w wielu miejscach, mimo już późnej godziny pracują jeszcze ludzi: jeżdżące koparki, walce, ciężarówki ).
Do Sunyani docieramy o godz. 20.30. Każdemu przydzielono malutki jednoosobowy pokoik. Łazienki mamy wspólne, ale i tak jesteśmy zachwycone panującymi warunkami, gdyż na tutejsze warunki są one dobre.
Jesteśmy już po kolacji, która składała się z świeżo upieczonych, słodkich bułeczek, pysznej zupy jarzynowej i pomarańczy. Teraz każdy z nas rozpakowuje się w swoim pokoju, rozwiesza moskitierę i powoli przygotowuje się do snu. Od jutra rozpoczynamy realizować cel naszego wyjazdu.

Kolejne strony:  1   2   3   4   5   6   7   8

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com