SZKOLNY PROJEKT GHANA 2006 - DZIENNIK Z WYPRAWY

2006-07-20 15:35:00
PRACA W POCIE CZOLA

Dzisiaj upłynął 10 dzień naszej wyprawy. Dzień nie podobny do innych. Jak zawsze wśród nas i z nami działo się bardzo wiele. Do południa pojechaliśmy do wsi Adenti, aby tam rozpocząć prace nad budową hali. Jechaliśmy busem przeszło 20 minut zastanawiając się jednocześnie nad tym jaki będzie czekał nas zakres pracy, wszakże nikt z nas nigdy nie był budowniczym. Po dotarciu o godz. 9.30. zastaliśmy trwające już prace. 14 zatrudnionych pracowników uwijało się w pocie czoła. Jedni mieszali łopatami zaprawę, inni przygotowywali zbrojenia, a jeszcze inni budowali drewniane formy do wylania słupów nośnych. Widząc sprawną organizację pracy pomyśleliśmy sobie, że jesteśmy tutaj niepotrzebni. Jednakże po rozmowie Bartka z kierownikiem budowy o znamiennym imieniu Elvis, okazało się, że każdy z nas jest tutaj niezmiernie potrzebny. I tak niektórzy zaczęli pracować „w zastępstwie za betoniarkę” (do mieszania cementu z piaskiem i wodą używa się tutaj wyłącznie łopat i siłę mięśni), inni cięli i wyginali stalowe pręty, jeszcze inni taczkami wozili beton, piasek i wodę. Praca ruszyła na całego. W tej strefie klimatycznej nie potrzeba było wiele, żeby każdy z nas zaczął tonąć w kroplach własnego potu. Przy tym nie zapominaliśmy o uzupełnianiu płynów, pijąc duże ilości wody. W między czasie prowadziliśmy rozmowy. Okazało się, że pracownicy są zatrudnieni (25 000 tys. cedis nieco ponad 2 euro za dzień pracy), pracom nadzoruje kierownik budowy, a całość finansuje Salezjańska Prokur Mission z Bonn. Całkowite ukończenie hali przewidziane jest na koniec września.
Po południu, zgodnie z naszym planem, pojechaliśmy do dwóch Oratoriów. Jedni pracowali w Otomasi, inni w Adenti. Ku naszemu zdziwieniu dzieci w obydwóch miejscach było zdecydowanie więcej niż wczoraj. Jak widać nasza obecność i praca wśród z dziećmi staje się coraz bardziej zauważalna. Z dziećmi spędziliśmy przeszło 2 godziny i jak niektórzy z nas powiedzieli, była to bardziej wyczerpująca praca niż na budowie.
Wieczór dzisiejszego dnia wiązał się natomiast z zaproszeniem, które otrzymaliśmy od 2 Polek: Ani i Bożenki. Pracują one od przeszło roku, jako wolontariuszki w Salezjańskim Domu dla Dzieci Ulicy, noszącym nazwę DON BOSCO BOYS HOME. Dom ten powstał w 1995 roku i przeznaczony jest dla około 40 chłopców. W jego posesji znajdują się boiska, miejsca noclegowe, świetlica, kuchnia oraz dom wolontariuszek. Całość ogrodzona jest wysokim murem, a nad bezpieczeństwem czuwa zatrudniony stróż. Don Bosco Boys Home dla chłopców jest jedynym domem. To tutaj znajdują przyjazne im osoby, które troszczą się o ich, niejednokrotnie niełatwe życie. Dowiedzieliśmy się, że Thomas trafił tutaj z Kumasi. Został przywieziony przez Siotry Werbistki, które pomogły rodzinie chłopca. Historia jego życia warta jest opisania. Mając 10 lat stracił matkę. Jego ojciec miał sen, w którym dorosły Thomas go zabija. Ponieważ tutejsza wiara w sny jest bardzo mocna ojciec chcąc uniknąć śmierci postanowił uprzedzić syna i zabić go wcześniej. Jednakże szybka reakcja rodziny zapobiegła tragedii. Takich chłopców jak Thomas jest tutaj wielu: sieroty, półsieroty, bądź dzieci porzucone.
Ten uroczysty wieczór, został zorganizowany w związku z zakończeniem roku szkolnego. Rozpoczęto go od Eucharystii, którą sprawował ks. Saimon z Indii, salezjanin. My w trakcie jej trwania mogliśmy w procesji z darami ofiarować dla domu 2 przywiezione z Polski piłki. Następnie rozpoczęła się zabawa: śpiew, taniec, przedstawienie teatralne, a także naprawdę uroczysty posiłek, składający się z ryżu, surówki oraz pieczonego kurczaka. Niepowtarzalna atmosfera, która się pojawiła potwierdziła, że miejsce to jest prawdziwym domem, w którym każdy może czuć się szczęśliwym.
Praca wychowawców, która jest wykonywana w tym domu to praca wolontariuszy. Wcześniej pracowali tutaj wolontariusze z Holandii, natomiast teraz Ania z Katowic i Bożenka z okolic Tarnowa. Obie dziewczyny znalazły się tutaj, dzięki Salezjańskiemu Wolontariatowi Misyjnemu z Krakowa. Przygotowując się przeszło rok podjęły tę bardzo odważną i ważną decyzję. Jak same mówią: „Choć na co dzień nie widać efektów naszej pracy, to jednak czujemy się tutaj bardzo potrzebne”.
Kolejny dzień już za nami, a my coraz bardziej zaczynamy rozumieć, że praca wolontariuszy w tym rejonie świata jest niezastąpiona i bardzo potrzebna. Dzięki Bogu, my możemy włączać się do ich wspaniałego grona.

Kolejne strony:  1   2   3   4   5   6   7   8

Liczba odwiedzin portalu szkoły od września 2006r: 
web stats stat24.com